Domowe Przedszkole – 30.04.2020 r.

Dzień dobry! Witam Was Kochane Dzieci i Drodzy Rodzice!

 

Dziś zapraszam wszystkie dzieci na zajęcia z mowy i na plastykę.

 

Zad. 1 „Samo się…” – opowiadanie

Kochane Przedszkolaki zapraszam Was do wysłuchania ciekawej, niezwykle tajemniczej historii. Dziś mała niespodzianka 😊 – bardzo się za Wami stęskniłam, więc postanowiłam osobiście przeczytać Wam tą opowieść, jednak jeśli wolicie mamę lub tatę to nie mam problemu, poproście, a na pewno się zgodzą. Słuchajcie uważnie…

 

 

 

Samo się…

 

Któregoś dnia okazało się, że w naszym mieszkaniu dzieją się dziwne i tajemnicze rzeczy. Dzieją się same,

bez naszego udziału. A wszystko zaczęło się od chwili, w której moi rodzice, po dłuższej naradzie, powiedzieli:

– Jesteś już na tyle duża, żeby wyręczyć nas w pracach domowych.

Bardzo się ucieszyłam, bo już od dawna nudziły mnie zabawy misiami, lalkami… Samochodami też.

– Jutro ugotuję obiad sama – powiedziałam. – Na zupę będą truskawki ze śmietaną, na drugie – naleśniki

z serem, a na deser…

– Dobrze – zgodziła się mama . – O jutrzejszym obiedzie porozmawiamy później, a teraz proszę cię, przygotuj

na kolację twarożek z czosnkiem, solą i śmietaną.

– Phi… takie łatwe… – powiedziałam i zabrałam się do pracy. Zaraz na początku wylała się śmietana.

– Ach, któż tak pięknie ubielił naszą kuchnię? – zapytał ironicznie tata.

– Samo się… – odpowiedziałam cichutko.

– Myślę, że skoro to SAMOSIĘ, więc niech będzie tak miłe i posprząta – stwierdziła mama i wyszła z kuchni.

SAMOSIĘ jeszcze raz tego dnia zaznaczyło swoją obecność. Stłukło kubek w kwiatki, kiedy zmywałam naczynia po kolacji.

– Zdaje się, że mieszka z nami ktoś, kogo nie widać – żartował tata. – Psotnik o imieniu SAMOSIĘ.

Rzeczywiście, SAMOSIĘ było wśród nas. A raczej wyłącznie przy mnie. Cokolwiek robiłam, zawsze znalazło

sposób, aby napsocić. Kiedy podlewałam kwiatki – SAMOSIĘ rozlewało wodę. Kiedy przyszywałam guziki

– SAMOSIĘ plątało nitkę, kłuło igłą w palec albo tak wszystko pomyliło, że zamiast białą nitką biały guzik,

przyszywałam czerwoną nitką czarny lub zielony. Wszystko na opak. (…)

Innym razem, kiedy prałam swoje rajstopy, SAMOSIĘ wciągnęło je do rury, którą odpływa woda. Wszystko

się zatkało, a rajstop za nic nie mogłam wyciągnąć. Musiałam wezwać tatę do pomocy.

– Pewnie SAMOSIĘ? – zapytał.

– Tak. Skąd wiesz?

– Wiem, że nie chciałaś tego zrobić – uśmiechnął się tata.

Po pewnym czasie cała nasza rodzina znała obyczaje SAMOSIĘ, nawet przyzwyczajaliśmy się do zaplątywanych

sznurowadeł, rozbijanych naczyń, rozlewanej wody, rozsypanego cukru, soli, maku… i namalowanych gdzie bądź wzorków. (…)

Trwało to już dosyć długo i wyglądało na to, że zawsze, ilekroć będę cokolwiek robiła, nie obędzie się bez SAMOSIĘ

i w końcu wszyscy się przyzwyczają, że nie potrafię sobie radzić z domowymi obowiązkami, które przecież nie były wcale trudne.

Byłam smutna… i pewnie dlatego rodzice postanowili wytępić SAMOSIĘ.

– Ale jak wytępić coś, czego nie widać i nie słychać? – zapytał tata.

– Przecież próbowaliśmy zaczaić się na nie w różnych miejscach i o różnych porach – rozmyślała mama.

Na nic się to zdało. SAMOSIĘ było sprytne i przebiegłe, nigdy niczego nie zrobiło wtedy, gdy chcieliśmy je złapać

na gorącym uczynku. Kiedy zaś traciliśmy nieco czujność, od razu coś się działo.

– Nie przyłapiemy go nigdy – oświadczyła mama. – Musimy wymyślić inny sposób na pozbycie się SAMOSIĘ

z domu.

– Możemy go się pozbyć wtedy, kiedy my się mu znudzimy – zaproponował tata. – Wówczas samo się od nas

wyniesie.

– Ale jak tu mu się znudzić? – zapytałam.

– Jeszcze nie wiem – odrzekł tata. (…)

Poszłam kiedyś po zakupy. Przy zakupach nigdy SAMOSIĘ mi nie towarzyszyło, zawsze kupowałam to, co trzeba było, i już.

Tym razem jednak zamiast cukru kupiłam sól, zamiast śmietany kefir, no i bułki, których i tak już było za dużo w domu.

Kiedy wróciłam do domu i powiedziałam, że to SAMOSIĘ tak kupiło… nagle rozległ się śmiech.

– Nie śmiejcie się ze mnie! – prosiłam.

– To SAMOSIĘ – powiedziała mama. – Popatrz, my przecież wcale się nie śmiejemy.

– Słyszałam śmiech. Słyszałam!

– My też słyszeliśmy – powiedział tata.

I wtedy mama zawołała:

– Mam pomysł, musimy tak się zachowywać, jak gdyby SAMOSIĘ wcale nie istniało. Cokolwiek zbroi, będziemy

udawać, że to my sami. – To mówiąc, mama spojrzała na mnie poważniej nieco. – Tak, tak… SAMOSIĘ

przestanie być ci potrzebne i opuści nas na zawsze.

To było bardzo zabawne. Bo zwykle, kiedy ktoś zrobi coś nie tak, to stara się swoją winę przerzucić, złożyć

na kogoś innego albo na coś tam. A my, szczególnie ja, postanowiliśmy zachowywać się odwrotnie.

Sami tłukliśmy szklanki przy zmywaniu, rozlewaliśmy wodę, wysypywaliśmy cukier lub sól, sami robiliśmy dziury w skarpetkach…

Najtrudniej było przyznać się do winy, kiedy nie można było czegoś znaleźć.

– Czy nie widzieliście moich kredek? – zapytałam kiedyś rodziców. – Włożyłam jak zwykle do szuflady, a teraz

ich nie ma – mówiłam. – Pewnie SAMO… – i już powiedziałabym, że to SAMOSIĘ schowało mi kredki, gdyby nie mama, która zawołała:

– No, no! Nie wywołuj wilka z lasu. Lepiej rozejrzyj się dookoła, na pewno zostały tam, gdzie ostatnio rysowałaś.

I rzeczywiście tak było.

(…) Pewnego wieczoru, podczas kolacji, uznaliśmy jednogłośnie, że SAMOSIĘ wyniosło się od nas, stało się nam niepotrzebne.

– Trzeba to sprawdzić – postanowił tata.

– Dzisiaj ja pozmywam i posprzątam po kolacji – oświadczyłam. – W ten sposób przekonamy się najlepiej, czy SAMOSIĘ jeszcze jest, czy też nie.

I wyobraźcie sobie, nic się nie wylało, nie stłukło, nie rozsypało… A kuchnia aż lśniła, tak posprzątałam.

Jadwiga Jasny-Mazurek

 

Mam nadzieję, że historia tajemniczego SAMOSIĘ bardzo Was zainteresowała. Spróbujcie odpowiedzieć na kilka pytań:

  • Jak zachowywało się Samosię w domu?
  • W jaki sposób rodzice chcieli się pozbyć Samosię z domu?
  • Co mogła czuć bohaterka utworu, której nic nie wychodziło?
  • Czy pomagacie swoim rodzicom w domowych czynnościach? Jakich? Jak to wam wychodzi?

Czy u Was w domu też czasem mieszka takie dziwne SAMOSIĘ? Zastanówcie się czy zdarza się Wam, że podczas pracy nagle SAMOSIĘ psoci: coś rozleje, coś wysypie, coś ubrudzi, a może nie posprząta…

 

Zad. 2. „Tajemnicze SAMOSIĘ” – praca plastyczna

Po przeczytaniu opowiadania wiemy już doskonale, że SAMOSIĘ to coś tajemniczego, co powoduje, że niektóre rzeczy dzieją się nie po naszej myśli. Coś się psuje, coś niszczy, a coś się nam nie udaje? Jak to się dzieje? Czy to jakieś czary? Jak myślicie, jak wygląda SAMOSIĘ – kto to jest, jak sobie wyobrażacie tą tajemniczą postać? Czy ona istnieje naprawdę? Czy to tylko nasza wyobraźnia? Myślę, że macie mnóstwo pomysłów na tą zagadkę. Spróbujcie narysować, jak według Was może wyglądać SAMOSIĘ: czy to robot, czy zwierzę, a może duszek, a może to WY???? Kto to wie!  😊

Jestem bardzo ciekawa Waszych pomysłów. Do wykonania pracy wykorzystajcie dowolne materiały plastyczne, jakie znajdziecie w domu.

 

Zad. 3. ZADANIE SPECJALNE DLA KAŻDEGO PRZEDSZKOLAKA

Uwaga BRZOSKWINIE mamy zadanie specjalne. Pora sprawdzić, czy u Was też mieszka SAMOSIĘ. A jak to zrobić? Mam pewien pomysł.

Zadanie jest proste: każdy dziś prosi mamę o szmatkę do kurzu, szczotkę lub odkurzacza (dla tych silnych oczywiście 😊). Plan jest taki: każdy przedszkolak sprząta swój własny pokój. Jeśli w trakcie tej pracy nic się nie wyleje, nic się nie zbije i nic nie zaginie to wniosek prosty: SAMOSIĘ U WAS NIE MIESZKA!!! Trzymam za Was kciuki. Dajcie znać jak Wam poszło.

 

 

Zad. 4

 

Zapraszam teraz do zabawy z naszą żółtą książeczką – Karty pracy nr 4 str. 15. W każdej pętli skreślcie dwa obrazki, które nie pasują do pozostałych. Pokolorujcie obrazki tworzące grupy. Spróbujcie nazwać te grupy. Powodzenia 😊.

 

 

Zad. 5 Gra – DLA CHĘTNYCH

 

A na koniec trochę zabawy z literkami. Skorzystajcie z zamieszczonego linku.

Zadanie: wskażcie jakie słowo zaczyna się na wskazaną literkę.

 

http://pisupisu.pl/klasa1/slowo-na-literke

 

Pozdrawiam Was serdecznie 😊.